Przepadam za fotografiami vintage - wszystkie są fascynujące, nawet jeśli przedstawiają najzwyklejsze życie codzienne. Czy nie byłoby cudownie móc zwiedzać przeszłość jak turysta? Przenieść się w czasie i móc pospacerować po ulicach, tych samych, co dziś, ale zanurzonych w powietrzu przebrzmiałej epoki, która została zwinięta i wymieniona na inną jak stare tło fotograficzne. Niestety podróże w czasie są niemożliwe, a przynajmniej nic mi na temat ich komercyjnej dostępności nie wiadomo, tak więc trzeba pomagać sobie na różne sposoby. Na przykład można zwiedzać różne miejsca i budynki starając się poczuć ich "starą duszę", czytać książki obyczajowe napisane przez ówczesnych oraz właśnie oglądać stare zdjęcia. W każdym sposobie trzeba uruchamiać wyobraźnię i retrowrażliwość, co ma swoje wady, bo skąd mogę wiedzieć, co moja wyobraźnia jest warta. Więc lepiej byłoby po prostu móc pozwiedzać i zobaczyć. No ale.
Niektóre stare zdjęcia zyskują wieczną sławę, bo przedstawiają bardzo ważne, doniosłe, albo po prostu dramatyczne wydarzenie, pokazują ludzi w jakiegoś rodzaju poruszający sposób. Do takich zdjęć należy "Zdjęcie tygodnia" magazynu Life z maja 1947. Przedstawia ono młodą kobietę leżącą w romantycznej pozie. Jej nogi są skrzyżowane w kostkach, dłoń w białej rękawiczce ściska perłowy naszyjnik; wygląda, jakby spała. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że nie jest to zdjęcie pozowane zrobione w studio fotograficznym na potrzeby portfolio początkującej aktorki - ta dziewczyna nie leży na łóżku, tylko na dachu samochodu; blacha dachu limuzyny wygięła się wokół jej twarzy i ramion jak lśniąca draperia. Śpiąca piękność dosłownie przed chwilą skoczyła z osiemdziesiątego szóstego piętra Empire State Building; początkujący fotograf zrobił jej to zdjęcie, pierwsze i ostatnie tak sławne w swojej karierze.
O Evelyn McHale, bohaterce zdjęcia, wiadomo niewiele - przede wszystkim pozostaje tajemnicą, dlaczego właściwie popełniła samobójstwo, skoro była młoda, taka ładna, miała pracę i za miesiąc miała wyjść za mąż, a zaledwie poprzedniego dnia świętowała z narzeczonym jego urodziny. W krótkim liście pożegnalnym napisała, że "nie byłaby dobrą żoną dla nikogo" i że "ma za dużo skłonności swojej matki" (matka Evelyn opuściła siedmioro swoich dzieci, które od tej pory wychowywał ojciec).
Napisała też, że nie życzy sobie żadnych uroczystości pogrzebowych ani nawet grobu, chce być skremowana i woli, żeby wszyscy o niej zapomnieli. Rodzina dostosowała się do jej życzeń, ale zdjęcie zrobione zaledwie minuty po śmierci dziewczyny stało się ikoną amerykańskiej prasy - prawdziwa ironia losu.
EDIT: Evelyn po wyjściu na taras widokowy na osiemdziesiątym szóstym piętrze zdjęła płaszcz i porządnie go złożyła. Odstawiła torebkę z rzeczami osobistymi, między innymi rodzinnymi zdjęciami. Przed skokiem rzuciła w chmury swój biały szalik. Obserwowała, jak spada i wytycza jej drogę. Narzeczony powiedział "Gdy widzieliśmy się po raz ostatni, sprawiała wrażenie tak szczęśliwej, jak każda dziewczyna ciesząca się na swój ślub".
EDIT: Evelyn po wyjściu na taras widokowy na osiemdziesiątym szóstym piętrze zdjęła płaszcz i porządnie go złożyła. Odstawiła torebkę z rzeczami osobistymi, między innymi rodzinnymi zdjęciami. Przed skokiem rzuciła w chmury swój biały szalik. Obserwowała, jak spada i wytycza jej drogę. Narzeczony powiedział "Gdy widzieliśmy się po raz ostatni, sprawiała wrażenie tak szczęśliwej, jak każda dziewczyna ciesząca się na swój ślub".
Interesująca historia, nie znałam jej. Zdjęcie rzeczywiście intrygujące...
OdpowiedzUsuńMarzę o podróży w czasie w jedną stronę. Nie wiem czy bym się odnalazła, zbyt przyzwyczajona do współczesności, zbyt już chyba wygodnicka... Nie wiem czy bym przeżyła w niebezpiecznych czasach, które ukochałam... ale zaryzykowałabym. Śnię o nich bardzo często :)
OdpowiedzUsuńA kobieta z fotografii? Była nieszczęśliwa, a całe nieszczęście zamknęła głęboko w sobie. Nikt tego nie poznał, nie dowiedział się, jak było naprawdę. To jest największa tragedia. Nie czuła, by komukolwiek mogła powierzyć swe bolączki. I odeszła. Za swym wyborem, przegrana, smutna, popłynęła łódką pośród własnych trosk i burz.
Coś niesamowitego jest w tym zdjęciu. Paradoksalnie piękne...
świetny blog, całkiem inny niż trumieniec z oneta, który, swoją drogą, też jest świetny :) może zostawisz tamten w spokoju, razem z archiwum? wpis o 'koteckach' świetny.. :D
OdpowiedzUsuńm.
eh. za dużo słowa 'świetny' ;). no, ale.. bardzo mi się podoba :))
OdpowiedzUsuńm.
Dzięki. Nie przeszkadza mi, że dużo używasz słowa świetny. :) Jednakowoż zamierzam w niedalekiej przyszłości zrobić blog bardziej trumieńcowy pod względem klimatu i szablonu. To na razie stan trochę surowy, przed wykończeniem właściwym.
Usuń