piątek, 24 października 2014

Jak rozpoznać autentyczne zdjęcia post mortem

Po zwiędłej, skruszałej i zdmuchniętej przez wiatr zmian epoce wiktoriańskiej zostały stosy wyblakłych pamiątek z zakurzonych albumów. Fascynujące (na smutny sposób) jest to, że starannie zbierane i przechowywane pamiątki rodzinne trafiają w czyjeś obce ręce i są sprzedawane kolekcjonerom, a nikt już nie pamięta, kto, gdzie i po co został przedstawiony na zdjęciu, a każda fotografia opowiada przecież jakąś historię. Lub raczej: chciałaby opowiedzieć. Ale zazwyczaj tylko milczy.

Wiele osób kolekcjonuje zdjęcia wiktoriańskie, część z nich zainteresowana jest tylko podzbiorem zdjęć post mortem, czyli zrobionych modelom po ich śmierci na ostatnią z ich istnienia pamiątkę.

Problem polega na tym, że z uwagi na słabo lub wcale zachowane materiały źródłowe dotyczące historii zrobienia danego zdjęcia termin 'post mortem' jest znacznie nadużywany. Zdjęcia wiktoriańskie można podzielić na:
1) ewidentnie będące post mortem, co do czego nie ma właściwie żadnych wątpliwości
2) zdjęcia niejednoznaczne, co do których trwają spory wśród osób siedzących w temacie
3) zdjęcia mogące kojarzyć się z post mortem, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa nimi niebędące, jednak sprzedawane jako post mortem osobom, które we wszystko z jakichś przyczyn są skłonne uwierzyć
4) tzw. zwykłe focie.

Jest dość zadziwiające, jak łatwo do kategorii pierwszej są przyporządkowywane zdjęcia z podpunktów 3) i 4). W tym względzie każdy zainteresowany może się więc opowiedzieć po jednej lub drugiej stronie barykady: bezkrytycznej i tagującej jako post mortem prawie każde zdjęcie, które zostało zrobione w XIX wieku, lub zdroworozsądkowej. Wiecie, wiktorianie robili co prawda zdjęcia zmarłym, ale nie wyłącznie i nie jakkolwiek.

Jak rozpoznać autentyczne zdjęcie post mortem, w moim subiektywnym rozumieniu, postaram się przedstawić na przykładach, dla łatwiejszego wejścia w temat zaczynając od kategorii 4, czyli zwykłych zdjęć. Jeśli ktoś nie życzy sobie oglądać zdjęć osób zmarłych, przed dojechaniem do kategorii 1 proszony jest o opuszczenie strony i włączenie śmiesznych kotów na jutubie.

4) "Zwykłe focie"

Umieszczanie takich zdjęć w kategorii post mortem najbardziej mnie zadziwia. Jedyne wytłumaczenie, jakie znajduję na usprawiedliwienie tak szeroko zakrojonego szafowania terminem post mortem, jest to, że zdjęcia wiktoriańskie niewątpliwie różnią się od współczesnych, praktycznie wszystkie wyglądają dość dziwnie i niepokojąco, więc ludzie głupieją i tagują.







3) Post mortem to to nie jest, choć czasem i trochę może tak wyglądać. Uruchommy jednak nasze mózgi.

Tak, wiem, te nieszczęsne stojaki. Na jednym nawet jest kapelusz, prawda, że ładnie. Jeśli jednak uważacie, że zwłoki mogą tak opierać się o stojak, jakby zaraz miały zamiar zakręcić wokół niego piruet, prawdopodobnie powinniście zgłosić się do terapeuty.

Ten sam przypadek. To, że z tyłu widać stojak, nie znaczy że należy uśmiercać post factum tego uroczystego i ewidentnie skrępowanego sytuacją chłopca.

To, że model na czymś siedzi, post mortem nie czyni.

Zdjęcie powyższe jest bardzo często tagowane jako post mortem, ja jednak założę się, że nim nie jest. Możliwe, że jest to zdjęcie pre mortem (przed śmiercią), zrobione dziecku w ciężkiej chorobie, która śmiercią skończyć się mogła. Jednak umarli nie potrafią skupiać wzroku na obiektywie, ani tym bardziej się przeciągać.

Jak wyżej. Skupiony wzrok możliwość post mortem według mnie dyskwalifikuje. Ta dziewczyna również mogła być po prostu chora, a może poza to pomysł fotografa. Prawdy się nie dowiemy, ale nie przesadzajmy.

2) Problematyczne zdjęcia, które mogą być post mortem, ale nie muszą.

Zdjęcie powyższe przedstawia pulchną dziewczynkę upozowaną ładnie na draperii. Moim zdaniem nie jest to zdjęcie post mortem. Wiktoriańscy fotograficy stosowali różne, nieraz bardzo dziwne sposoby, żeby upozować swojego modela, nie wyłączając uspokajania środkami farmakologicznymi.

To zdjęcie zostało wykonane w studio w starannie dobranej scenografii i dopatrywałabym się w nim raczej zapędów romantycznych niż chęci upamiętnienia zmarłego dziecka. Dziewczynka trzyma się za serduszko w romantycznej pozie i patrzy w aparat.

To zdjęcie na pewno jest problematyczne, ale według mnie jest typowym zdjęciem pre mortem. Mogę obstawiać, że ta dziewczynka chorowała od dawna - jest wychudzona i drobna. Może została upamiętniona w dzień pierwszej komunii. Nie widzę powodu dla takiego skupienia wzroku na zdjęciu post mortem.

To zdjęcie jest bardzo dziwne z uwagi na to, że chłopiec nie został przedstawiony w typowej oprawie żałobnej. Jednak skręt jego głowy jest bardzo nienaturalny - na moje oko z jego karkiem jest coś nie tak. Może to policyjne zdjęcie na gorąco po wypadku. Trudno wyrokować.
To może być zwykłe zdjęcie z dzieckiem, ale moim zdaniem jest post mortem. Ta kobieta (zapewne matka) nosi strój mający cechy żałobnego.

 Kolejne popularne zdjęcie. Skłaniam się ku temu, że jest post mortem. Spotkałam się z ciekawym argumentem przemawiającym za tą tezą: postaci rodziców są rozmazane, a dziewczyny - idealnie ostra. Czyli jest jedyną osobą na zdjęciu, która W OGÓLE się nie ruszała.

1) Uwaga, dochodzimy do zdjęć mogących zdać się drastycznymi. Dla potrzebujących zapewniam drogę ucieczki: Śmieszne koty na jutubie 

Co daje nam pewność, że zdjęcie jest post mortem, czyli przedstawia osobę zmarłą? Przede wszystkim: oprawa i akcesoria. Wiktorianie przedstawiali swoich zmarłych na łożu śmierci albo w trumnach. W obu przypadkach nie szczędzono atrybutów śmierci: świec, czarnych lub białych wstęg oraz kwiatów - tych ostatnich podobno również po to, aby ukryć ewentualne przykre zapachy. Osoby przedstawiane na zdjęciach ze zmarłymi noszą przeważnie uroczyste stroje żałobne zgodnie z ówczesną etykietą.

Kwiaty, kwiaty, dużo kwiatów:



Jednoznaczna oprawa symboliczna:
 Łoże śmierci (umowne):


Trudno "kłócić się" z trumną:








Z góry przepraszam wszystkich, którzy przez zdjęcie poniższe będą mieli koszmary nocne, ale ma ono bardzo duży potencjał dydaktyczny: zobaczcie, czym (i jak wyraźnie) różni się zdjęcie osoby zmarłej i żywej, zwłaszcza ze względu na wzrok, spojrzenie. Moim zdaniem po prostu nie można się pomylić. Proszę więc nie tagować jako post mortem zdjęć osób skupiających wzrok na obiekcie!


Zachęcam do wyrażania własnego zdania i przedstawiania ciekawych argumentów pozwalających odróżnić zdjęcie "zwykłe" od post mortem.

12 komentarzy:

  1. Mam wrażenie, że mało jest materiałów po polsku o fotografii post mortem. Jakiś czas temu dyskutowałam w internetach z dziewczyną, która twierdziła, że czytała dużo mądrych książek o opieraniu nieboszczyków o stojaki, i że ma znajomego lekarza, który też jest zdania, że spokojnie da się coś takiego zrobić. No cóż.
    "Wiktoriańscy fotograficy stosowali różne, nieraz bardzo dziwne sposoby, żeby upozować swojego modela, nie wyłączając uspokajania środkami farmakologicznymi" - jestem zaintrygowana. Uspokajanie lekami odbywało się nagminnie czy sporadycznie? Jakie jeszcze dziwne sposoby (prócz ukrytych matek) były w użyciu? Rzucisz jakimiś linkami/tytułami książek, w których można o tym poczytać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm. Tak się składa, że mieszkam pięć minut od prosektorium. Jakbym się uparła to mogłabym pójść i spytać, co o tym sądzą. Ale moim zdaniem upozowanie zmarłego na stojaku tak, żeby wyglądał jak za życia, jest naprawdę mało prawdopodobne. Czytałam raz wywiad z tanatoplastykiem i on powiedział, że praca w zakładzie pogrzebowym wymaga krzepy, bo zwłoki są ciężkie, i żeby mieć dostęp do ciała podczas zabiegów higieniczno-kosmetycznych wieszają je na hakach. Naprawdę wątpię, żeby coś ciężkiego, bezwładnego i nietypowo sztywnego dało się upozować za pomocą drewnianego słupka i kilku niewidocznych drucików. Będę dawać znać o znalezionych wiarygodnych źródłach.
      Co do metod pracy z dziećmi z zakładów fotograficznych, to jest to chyba temat na osobny post, tak w skrócie to była to cała specjalizacja: zabawianie, egzotyczne zwierzęta, syropy na bazie morfiny, przywiązywanie małych dzieci które nie umieją jeszcze siedzieć, sporadyczne przypadki autorskich metod, np. usypiania gazem.

      Usuń
    2. Też sądzę, że zwłoki są raczej mało wdzięcznym obiektem do ustawiania w wymyślnych pozycjach.
      Chętnie bym taki osobny post przeczytała!

      Usuń
  2. O rzeszzz, nienawidzę takich zdjęć, przerażaja mnie, ale jednoczesnie nie sposob na nie nie spojrzeć. A kojarzą się mi się tylko z horrorami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do autora widzę żeś ekspert, szkoda mi cię

      Usuń
  4. Tam gdzie jest chłopiec z kwiatkami i wydaje się skrępowany sytuacją - proszę spojrzeć na zasłonę za nim. To częsta technika wykorzystywana zamiast stojaków. Stoi tam osoba dorosła i podtrzymuje główkę, by nie opadła.
    Jeśli chodzi o oczy, często są poprawiane już na fotografiach lub malowane na powiekach.
    Martwe ciało, zwłaszcza świeżo po śmierci, ma nieobecny wzrok, ale może być on skierowany w obiektyw, jeśli dobrze się ustawimy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja bym tylko zwrócił uwagę, że jeśli post mortem to analogicznie ante mortem a nie pre. Takiego przyimka w łacinie nie ma. Jeżeli już to prae. Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy w ogóle da się określić, co jest kluczem do rozpoznania prawdziwego post mortem? Według mnie kluczowy jest, jeśli już, układ ręki/rąk, nie spojrzenie. A i tak możemy się mylić. Z tego, co udało mi się wyczytać na stronach anglojęzycznych: zwłoki czasem ustawiano przy stojakach i przywiązywano je, ale bardzo, bardzo rzadko. Ciekawy artykuł, chociaż zdecydowanie zabrakło aspektu bio-med.

    OdpowiedzUsuń
  7. Fotka "dwoje dzieci, stojaki i kapelusz" - jeśli argument o rozmazanych / ostrych postaciach jest ok, to znaczy, że jest to jednak foto post mortem. Kapelusz jest ostry, dziecko pod kapeluszem jest rozmazane, ale dziecko obok jest ostre. Małe dziecko nie jest ciężkie, możliwe, że da się na sztywno przywiązać do stojaka. Ktoś tu chyba nie żyje.

    OdpowiedzUsuń