niedziela, 30 marca 2014

Nie przeszkadzać

Meh. Piszę właściwie tylko po to, żeby napisać, że nie chce mi się nic nowego pisać. W związku z przestawianiem czasu robię wszystko, aby przetrwać (tzn. śpię), zwłaszcza że miniona noc była nieco nienormalna: w moim miejscu bytowania zebrali się ludzie żądni niezobowiązującego, sobotniego relaksu, po czym do godziny trzeciej w nocy (czwartej według zasad nowego świata) darli się jedno przez drugie o tym, że osoba, która nie chce mieć dzieci absolutnie nie ma prawa i jak śmie. Ja nie wiem, co jest z tym posiadaniem dzieci. To chyba jak z odchudzaniem. Ludzie wiecznie dbający o zdrową dietę są tak tym zmęczeni i tak siebie nienawidzą, że koniecznie muszą przekonywać do odchudzania innych, żeby zrekompensować sobie wszystkie katusze przynajmniej na drodze malutkiego schadenfreude. "A kto ci poda szklankę wody na starość?!" - borze, gdzie logika w hodowaniu całe życie kogoś po to żeby stał się geriatryczną pielęgniarką. Zawsze to zresztą milej jak ktoś ci podaje szklankę wody na starość, bo cię lubi, a nie dlatego, że jest z tobą spokrewniony i czuje się zobowiązany.

Do tego wszystkiego w towarzystwie był york miniaturka, częstujący się co chwilę z miski Gambola to chrupkami, to karmą mokrą, jakby mówił "ależ nie trzeba było, dziękuję, omnomnom" na co Gambol patrzyła w ciężkim szoku, myśląc pewnie, dlaczego uczciwym zwierzętom przydarzają się takie rzeczy, a potem zamieniła się w kota ninja i zaczęła krążyć wokół yorka z bronią białą i trzeba było cały czas pilnować bezpieczeństwa - rzecz jasna bezpieczeństwa psa. Poza tym zaczęłam się uczyć francuskiego i na drodze skomplikowanych obliczeń wyszło mi, że żeby poświęcać na to tyle czasu, ile chcę i ile zadanie wymaga, muszę rozłożyć listę questów na dwie tury w ciągu doby i w związku z tym pojawiać się w instytucie jakoś bladym świtem. A czas jest przestawiany i ogólnie nie wiem, czy uda mi się zachować życie.

Przy okazji, potrzebuję porady: czy to prawda, że jeśli ktoś ma internet i temu komuś popsuje się router z powodu kłopotów z prądem, to dostawca internetu powinien dostarczyć mu nowy router za darmo i jeszcze go równie za darmo skonfigurować - a przynajmniej że to się zdarza i to nie tak znowu rzadko, i że nie jest to tylko piękna legenda? Firma, z której mam internet, jest chyba jakaś beznadziejna i chce 130 zł za router i 50 zł za jego konfigurację. Poza tym olewa swoich klientów i - gdy byliśmy tam w sobotę, z Gambolem zresztą, bo Gambol uczestniczy w ważnych wydarzeniach w życiu społeczności - zamiast wysłuchać, o co nam chodzi, bez przerwy ględziła z jakimś Adasiem, który chyba nie ma co robić w domu. Myślę poważnie nad zmianą dostawcy.

sobota, 15 marca 2014

Kwestia butów: Demonia, Pleaser

Buty alternatywne nie są czymś co piętrzy się w stosach w byle obuwniczym. Ja na przykład od dłuższego czasu mam problem z butami. Na świecie istnieje mnóstwo butów brzydkich - brzydkich zamierzenie, a ich dobrowolne noszenie nazywa się KONTESTACJĄ, albo brzydkich niechcący; ludzie noszący te ostatnie uważają zazwyczaj, że wywołują pozytywne wrażenie estetyczne w swoich butach, co jest nieprawdą, albo jest im wszystko jedno. Obuwie, poza tym, że ładne (lub w pożądany przez noszącego sposób brzydkie - no, ogólnie chodzi o satysfakcjonującą formę, ponieważ cel uświęca środki) powinno być też wygodne, a zazwyczaj niestety jedynym spójnikiem logicznym łączącym wygodę i urodę jest alternatywa. Czyli nie można uzyskać obu naraz. Zależy też oczywiście, co się komu podoba.

Jeśli chodzi o mnie, podobają mi się buty bardzo kobiece, lubię chodzić na wysokich obcasach, ale na co dzień jest to dość męczące, więc duży wybór ładnych szpilek tu i tam nie urządza mnie w stu procentach. Nie podobają mi się zupełnie płaskie podeszwy i jest mi w nich niewygodnie, przy czym uważam, że buty na koturnie (zwłaszcza takiej profilowanej, wyglądającej z tyłu jak dość cienki obcas) nie mają estetycznej racji bytu i w ogóle są bez sensu. Nie uznaję kozaków i botków niesznurowanych. Na szczęście ostatnio buty sznurowane wróciły do łask i był ich całkiem spory wybór, co nie zmienia faktu, że jedynym dostępnym modelem podeszwy w miarę atrakcyjnym wizualnie jest obcas plus niewielka podsuwka - przynajmniej jeśli chodzi o ofertę statystycznych obuwniczych (a wszystkie obuwnicze są statystyczne).

Długi czas kupowałam buty firmy Pleaser. To firma amerykańska produkująca naprawdę olbrzymi wybór obuwia alternatywnego (i erotycznego, ale to osobna historia). Firma ta ma linię Demonia, z której od lat czerpię zapasy. Od lat, ale już nie. Albowiem. Problem z tymi butami jest jeden, za to poważny. Są naprawdę śliczne, wybór jest oszałamiający, można tam kupić chyba wszystko w kwestii buta: neowiktoriańskie botki, buty inspirowane steampunkiem, klasyczne gotyckie a'la lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte, czółenka retro i pin-up, aż po dziwactwa w stylu buty klauna. Przy tym nie mają chyba nic brzydkiego: oczywiście są różne kosmiczne modele, ale każdy jest świetnie zaprojektowany, to znaczy jest zgrabny i bardzo dobrze wyważony, niezależnie od tego, jak wysoki byłby obcas (miałam do czynienia z wieloma wersjami osobiście, więc ręczę za to, co mówię). Jednocześnie - i tu następuje clue całego zagadnienia - jakość tych butów jest F A T A L N A. Okropna. Tragiczna. Nie do przyjęcia. Zrobione są z plastiku chyba tego samego, co sztućce jednorazowe, klejone najpewniej na kisiel, a elementy gumowe nie wytrzymują kontaktu czymkolwiek twardszym, co jest przykre biorąc pod uwagę, że z gumy robią fleki i podeszwy.  Ten stan rzeczy nie istnieje od zawsze, bo gdy zaczęłam kupować demonie - jakieś osiem czy dziewięć lat temu - ich jakość była znośna, osobiście przechodziłam w jednej parze dwa lata zanim się rozpadła. Ale co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr or sth wtf. Podsumowując: możliwe, że buty te mogłyby się sprawdzić, gdyby zadowolić się założeniem ich raz i na imprezę w lokalu krytym oraz wyłożonym pluszem/biszkoptami z galaretką/innym możliwie miękkim materiałem. W innym wypadku najlepiej byłoby od razu oddać je psu do żucia. Próba chodzenia w nich na co dzień to niekończące się pasmo problemów, udręk i wywalania kasy na naprawy. A jest to tym bardziej niedopuszczalne, że demonie/pleasery same w sobie nie są tanie, zwłaszcza jak na buty z tandetnej skóry eko!! Za kozaki trzeba dać ze trzy stówy lub więcej. A za tę kwotę można mieć już naprawdę porządne buty skórzane, od czółenek po kozaki.

Podsumowując za i przeciw wyszła mi przytłaczająca przewaga grubych przeciwów i dlatego nie kupuję już demonii. Są piękne, ale co z tego, skoro cena jest nieadekwatna do jakości, i w czymś przecież muszę chodzić na co dzień.

Dlatego zrobiłam mały research w poszukiwaniu zamienników. O czym w części drugiej niebawem, bo teraz nie mam czasu.

Moje pierwsze demonie, które kupiłam w czasach gdy
jakością nie przypominały jeszcze papierowych prototypów

A te kupiłam ze dwa lata temu. Zrobiły się dziurawe po
MIESIĄCU.

Inne przesłanki świadczące o złej jakości butów Demonia/Pleaser powodujące, że nie warto wydawać na nie pieniędzy (chyba że po prostu chce się je mieć i na nie patrzeć, a nie nosić:
- bardzo miękkie fleki, ścierające się praktycznie po trzech dniach
- odklejająca się podeszwa
- błyskawiczne powstawanie dziur na zagięciach
- bezczelne pękanie w różnych miejscach
- ekstremalnie łatwo obluzowujący się obcas.

CDN.


sobota, 8 marca 2014

Death cafe

"W Death Cafe ludzie, często sobie obcy, spotykają się żeby zjeść ciasto, wypić herbatę i podyskutować o śmierci. Death Cafe to dyskusja w grupie o ukierunkowanej na śmierć tematyce bez odgórnego narzucania jej przebiegu, celów czy szczegółowych tematów. Chodzi przede wszystkim o dyskusję, nie o pomoc w żałobie czy doradztwo.
Prowadzenie kawiarni pod szyldem Death Cafe funkcjonuje na zasadzie non-profit. Rozmowa nie musi prowadzić do jakichkolwiek wniosków. Zawsze serwujemy napoje orzeźwiające oraz ciasto!"
Prawda, że niegłupie. Teraz ludzie praktycznie nie potrafią rozmawiać o śmierci, przynajmniej o śmierci własnej i najbliższych sobie osób - bo śmierć jakichś mniej lub bardziej odległych anonimów to temat wcale atrakcyjny. Dlatego ludzie przeżywający żałobę mają problem podwójny, lub nawet potrójny: po pierwsze doświadczają straty, po drugie muszą znosić katusze współskrępowania wobec znajomych, którzy zupełnie nie potrafią odnieść się do tematu, i niekiedy wolą nawet zerwać znajomość niż skonfrontować się z kimś w podobnej sytuacji - to podobno częste zwłaszcza w przypadku żałoby po dzieciach. Po trzecie, ze względu na punkt drugi, opłakujący kogoś bliskiego nie mogą doczekać się znikąd pomocy, rozmowy czy skutecznego pocieszenia (bo znajomi znikają albo nie wiedzą, co robić). Nie można też wspomnieć o śmierci w towarzystwie, bo wszyscy robią wielkie oczy i wyliczają ci brakujące lata do średniej długości życia w twojej grupie demograficznej, a jednocześnie w myślach zastanawiają się, czy nie planujesz samobójstwa i czy by już nie pisać anonimowego posta na forum psychiatra.pl.

Taki stan rzeczy przeszkadzał pewnym Amerykanom w średnim wieku, którzy postanowili coś z tym zrobić i trzy lata temu otworzyli pierwszą Death Cafe. Do tej pory powstało ponad sześćset takich kawarnio-grup dyskusyjnych. Na spotkaniach dodatkową atrakcją są ciasta i ciasteczka dekorowane tematycznie: w nagrobki i kościotrupki. Istnieje też strona internetowa, na której można wymienić się opiniami, poczytać felietony i przejrzeć dział "Death art" a także przesłać coś własnego, byle mieściło się w temacie. Myślę, że to bardzo ciekawa idea, która zresztą rzeczywiście wypełnia jakąś socjologiczną lukę. Temat jest naturalny, a traktowany jak zboczenie.

Albo: dzieci. Nie wiedzieć czemu największą sensację i oburzenie budzą zabawki, które w jakiś sposób do śmierci nawiązują - było parę takich serii, obecnie najsłynniejsze są chyba lalki Monster High inspirowane popkulturą grozy; jest lalka-ożywieniec, lalka-upiór, lalka-mumia i inne, w tym lalka-wampir której można dokupić gadżet: trumnę. No i co z tego. A ludzie po prostu sikają po nogach, jak usłyszą, że dziecko ma bawić się lalką z trumną, a najśmieszniejsze jest to, że nie potrafią powiedzieć, co im w tym przeszkadza. Mówią co najwyżej, że to głupie zabawki, ale jakoś stos innych zabawek o znikomej wartości edukacyjnej nie jest niczyją solą w oku. A edukacja (czy też jej brak) to tylko pretekst, bo najważniejsze jest udawanie, że temat nie istnieje. Dzi-wne.

Ze strony deathcafe.com

sobota, 1 marca 2014

Trzytrumnowiec

Konsumenta niełatwo zadowolić, o czym przekonał się pewien (pełen najlepszych chęci) zakład pogrzebowy. Historia jest nienajświeższa (nomen omen), krąży po necie już z roczek, ale czarny humor nigdy nie traci urody, nawet po latach! Postanawiam więc ją przytoczyć bo jest taka urocza. No więc chodzi o to, że firma pogrzebowa postanowiła wyjść naprzeciw oczekiwaniom potencjalnego klienta i przystosowała swój najlepszy karawan tak, żeby mógł on przewozić nie jedną, nie dwie, ale aż trzy piękne i solidne trumny. Firma pochwaliła się swoim dziełem na facebooku, zgodnie z zasadami nowoczesnego marketingu, zamieszczając zdjęcie tuningowanego trzytrumnowca - oczywiście wypełnionego zawartością, żeby było widać, że nie ma mowy o żadnej bladze i że rzeczywiście jest on taki pojemny.

"Auto zostało przebudowane tak, żeby mogło pomieścić trzy trumny"

Jak widać po komentarzach pod wpisem, internauci byli szczerze zaintrygowani.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
- hurtem taniej.

- Tam na dole dałoby chyba radę jeszcze wcisnąć dwie mniejsze.

- Urny hurtowo to można by było i w maluchu wieźć.

- "Dla ciebie, dla rodziny"

- Urny są w schowku pasażera

- zamów dwa pochówki, trzeci wykonamy gratis!

- PAKIET RODZINNY.

Prosiłbym o komentarze na poziomie... Szkoda mojego czasu, na usuwanie "niewłaściwych" tekstów.
- no i pogrzebał pan dyskusję

- Zamontujcie w aucie hak - będzie można jeszcze w zimę jedną trumnę na sankach pociągnąć.

- Marketing dźwignią handlu. Najpierw social media, zaraz zakupy grupowe.

hak jest, służy do wożenia potrzebnych narzędzi, jeśli musimy jechać gdzieś daleko.
[...]
Narzędzia do wykopania mogiły, podesty, baldachim, wszystko to co jest potrzebne do wykonania kompleksowej usługi.
- BALDACHIM?
- jak pada żeby się nie nalewało. Bartek, nigdy nie kopałeś grobu?
- Pogrzeby planuję tylko na słoneczne dni.

Swoją pracę traktuję poważnie, profil również tak traktuję, więc proszę faktycznie ważyć słowa.
- Widzę, że nawet śmiertelnie poważnie.

- życzę Wam żebyście nie mieli martwego sezonu..

- się popieści, to się zmieści..

- wynajmujecie furę na weekendy ?-)
Odp.: Owszem, ale nie wiem czy to dobry wybór.
- w weekend ziemia mniej przychylna?
Odp.: Inna stawka za niedzielę.
- "Stawka większa niż życie"

- W końcu jakiś apartamentowiec, już myślałem, że nawet po śmierci nie zaznam luksusu xD .....

- zwłoki.rar

- na dolnej półce macie tyle wolnego miejsca, że możecie spokojnie zająć się przesyłkami kurierskimi. :) "dojdziemy szybciej niż Twoje zwłoki"

- I nawet światełko w środku jest ;) Zawsze można książkę poczytać podczas dłuższej, nużącej podróży. Po śmierci to tak nudno..

-A zniżki za zajęcie wszystkich miejsc jakieś są?
Odp.: Są, ale trzeba zająć te wszystkie miejsca.
- Wycieczka całą rodziną.

- Kuszetka

- Jaki jest najbliższy możliwy termin na zarezerwowanie tych oto 3 miejsc? Najbardziej odpowiadałby mi termin od 15 do 25 stycznia. Oczywiście ja i moi dwaj koledzy liczymy na mały rabat. Czekam na odpowiedź. 
P.S. Czy macie Państwo trumny sosnowe lub świerkowe? Takie pachnące świętami?

- Faktycznie, sztywny trochę administrator tej strony ..

- Ten administrator to życia nie ma...

- Proszę mi powiedzieć, czy odpisujecie państwo priv, zaznaczam, że jest to sprawa nie cierpiąca zwłoki.

- klient dumny ze swej trumny. teściowe 20 % zniżki

- JEŹDZIŁBYM

- O tak będzie gadać o czarnym humorze do grobowej deski ?

- sztywna trochę ta dyskusja ;p

- Mam nadzieję, że rodzinna modyfikacja jest wystarczająco SZTYWNA. Bo jeśli nie to te trumny spadną na dół i zrobią ŚMIERTELNĄ zadymę. W konwoju nastanie GROBOWA cisza a ludzie UMRĄ ze strachu przed wypadnięciem zwłok.

- Realizują program "Rodzina na swoim"

- Widzę autko w środku dobrze wyciszone. Grobowa cisza gwarantowana :)

- Razem raźniej :>

- normalnie żyć nie umierać

- Gdyby jeszcze jedną wcisnąć można by było śpiewać "4 60-tki tylko w moim karawanie"

- taaa, ludzie będą się zabijać o te miejsca

- Coś grobowa cisza nastała...

- Na miniaturze myślałem, że to lodówka spożywcza z ciastkami.

- mógłbym wozić kolegów po melanżu

- nawet ze zniżką się nie skuszę, po moim trupie.

- Mam pytanie, czy nie będzie Pan czasem sprzedawać tego, jakże zacnego samochodu? Na imprezach przeważnie robię za kierowcę i nie ukrywam, że takie autko idealnie nadało by się do przewożenia moich zezgonowanych kolegów. A dla Pana polecam kupno tira, tam wejdzie znacznie więcej trumien ;)

- wstań i powiedz nie jestem sam...... :D

- jak dla mnie sztywna impreza:/

- Sztywniaki z tych pasażerów ;/

- żona, matka i kochanka
----------------------------------------------------------------------------------------------

:D
* * *
Mówcie co chcecie, ale praca w funeraliach nie jest łatwa. Kolorowy, przyciągający uwagę plakat z napisem "PROMOCJA!" przejdzie wszędzie, ale w zakładzie pogrzebowym - nic z tego. Jak więc skusić klienta? Co zamieścić w logo? A jak urządzić wystawę? (Hah, do teraz pamiętam wystawę pewnego łódzkiego zakładu pogrzebowego, który postawił na przyjemne dla oka jasne kolory i umieścił w witrynie... śliczną białą trumienkę dziecięcą. Nic tylko dodać do kompletu dekorację z wypchanych małych kotków) Trudności nastręcza już nawet wymyślenie nazwy dla biznesu. Moja ulubiona (podobno autentyczna) to "HAPPY END".