Onegdaj napisałam na starym Trumieńcu post na temat fotografii funeralnej, bardzo ciekawego zjawiska kulturowo-socjologiczno-artystycznego wymyślonego chyba od razu po wynalezieniu fotografii i uskutecznianego w sumie do dzisiaj, choć nie tak entuzjastycznie i często jak na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku, jako że śmierć obrosła ostatnio w tabu.
Fotografie funeralne sprzed stu lat cieszą się w necie niesłabnącym zainteresowaniem jako sensacyjne. Najczęściej powielane (z podpisem "OMG SPÓJRZCIE NA TO ON NIE ŻYJE OMG") są zdjęcia szczególnie "creepy", to znaczy takie gdzie zmarły wygląda jak żywy oraz gdzie zastosowano w tym celu rozmaite "techniki ożywiania": stojaki do pozowania ciał, malowanie tęczówek na zamkniętych powiekach czy rumieńców na sinych twarzach, i tak dalej.
A teraz: siurpryza. Natrafiłam ostatnio na pewien blog założony przez bardzo wkurzoną osobę: blog pod wiele mówiącym adresem "Umarli nie potrafią stać". Jest to strona pasjonata który pozwala sobie obalać mity narosłe wokół fotografii funeralnej. Co prawda jest ekspertem nieco samozwańczym ("wiem, co mówię, bo mam znajomego, który pracował dla National Geographic, wy idioci") ale jego argumenty są bardzo ciekawe i rozsądne.
Oto miniporadnik jak rozpoznać, czy mamy do czynienia ze zdjęciem post mortem, czy nie.
1. Ewidentnie fejki - Część zdjęć krążących po necie to współczesne zdjęcia na modłę postmortemów, sztuka "deviantartcka" jak każda inna. Oczywiście chodzi o to, żeby było mrocznie. Inne to zdjęcia wiktoriańskie (nie post mortem) oblane hojnie fotoszopem. Ponieważ już niewinne wiktoriańskie zdjęcia rodzinne mogą wyglądać mocno niepokojąco, manipulacja graficzna może zamplifikować efekt w sposób właściwie nieograniczony - tyle że przesada w mroczności jest nieodłączną cechą tego rodzaju "ulepszania" starych zdjęć.
2. Mniej ewidentne fejki - czyli zdjęcia współczesne przygotowane z dużą starannością tak, aby wyglądały na wiktoriańskie i post mortem. Można na przykład pomyśleć, że nikt nie wpadnie na pomysł aby kazać dziecku udawać nieżywe, żeby zrobić efektowne zdjęcie. A jednak! Należy jednak zaznaczyć, że dzieci potrafią się niekiedy dobrze bawić w naprawdę dziwnych sytuacjach. Może tej dziewczynce fotograf powiedział, że będzie udawać Królewnę Śnieżkę czy coś takiego.
3. Choroby i niepełnosprawność - Gdy widzi się zdjęcie osoby, która ma zaknięte oczy, jest bezwładna, ma dziwny wyraz twarzy czy jakieś plamy na skórze, łatwo o nadinterpretacje. Tymczasem osoba ta może być chora, sparaliżowana czy po prostu niewidoma.
Ta pani wygląda... niezbyt świeżo,
ale nie jest nieżywa - prawdopodobnie
chorowała na toczeń gruźliczy, a do tego
miała bielmo na oku
Osoba z prawej w dolnym rzędzie jest
niepełnosprawna, stąd przykurcz dłoni
i opadające powieki
i opadające powieki
Żywa dziewczynka z zespołem Downa
4. Przypadek - Co do osób z zamkniętymi oczami - nie muszą być niewidome, mogły po prostu przypadkowo zamknąć oczy, albo zwyczajnie patrzeć w dół. Często jako post mortem tagowane są zdjęcia dzieci, które są zrelaksowane, usnęły albo są znudzone - stąd bezwładna poza czy przechylenie głowy. Raczej trudno namówić dziecko żeby wytrzymało w niewygodnej pozie dłuższy czas.
5. Stojaki - Największym hitem bloga Dead People Can't Stand jest obalanie mitu stojaków jako gadżetu pozwalającego upozować martwe ciała
Autor Dead People Can't Stand pisze mniej więcej:
"Martwe ciało jest ciężkie i sztywne, wiem bo mam znajomego, który pracuje w kostnicy [autor w ogóle ma dużo tych znajomych wykonujących nietypowe zawody - ciekawe, gdzie ich poznaje], jeden stojak na pewno nie wystarczyłby, żeby utrzymać martwe ciało. Stojaki były używane dla osób ŻYWYCH w okresie, kiedy używano aparatów starego typu i wyraźne zdjęcie wymagało od pozującego dłuższego stania w kompletnym bezruchu. Z kolei ciało w stężeniu pośmiertnym nie może utrzymać równowagi, a jego upozowanie wymagałoby połamania kości. Ludzie z epoki uznaliby to za świętokradztwo i brak szacunku i nigdy nie zachowaliby się w tak głupi sposób"
6. Techniki prefotoszopowe - namalowane oczy? Rumieńce? No i co z tego. Jak zdjęcie nie wyjdzie zbyt wyjściowo, to trzeba sobie jakoś radzić. Radosne rumieńczyki dodawane do zdjęcia żywej osoby były powszechną praktyką ambitnych fotografików. Czasem też domalowywano tęczówki i źrenice (patrz zdjęcie po prawej) na gotowym zdjęciu, jeśli oczy nie wyszły zbyt wyraźnie.
7. Niedoskonałości ówczesnej fotografii - Pierwsze techniki fotograficzne nie były doskonałe. Jednym z przykładów jest przekłamanie wyglądu jasnych, niebieskich oczu - na zdjęciach wychodziły jak mleczne, białe, co wygląda bardzo mrocznie, a osoba z takimi oczami wychodzi na zdjęciu jak zombie. Ale "uśmiercanie" jej z tego powodu jest bądź co bądź nadużyciem.
Podobnie jest z osobami, których dłonie/ręce wydają się ciemniejsze od reszty ciała. Wynika to z kiepskiego oświetlenia. NIE jest objawem niedawnego zgonu albo oparzeń.
8. Błędna intepretacja - Są zdjęcia, które miały pokazywać coś zupełnie innego, niż na to wygląda, i są po prostu błędnie interpretowane przez współczesnych. Na przykład ta pani (żywa) miała prezentować sposób użycia jakiejś autorskiej terapii elektrowstrząsami - nie chce mi się szukać szczegółów, ale można to zdjęcie znaleźć na Wikipedii. W każdym razie nie jest to zdjęcie zwłok które miały być upozowane za pomocą nowatorskiego systemu cienkich drutów - bo fotograf się upił i uznał to za świetny pomysł.
Zdjęcie powyższe budzi wiele kontrowersji - ludzie piszą: "JAK może to nie być zdjęcie post mortem, skoro tak a nie inaczej jest podpisane, helloooł?!" Tymczasem oryginalne zdjęcie mogło być wycięte z albumu i zastąpione innym. Tym samym podpis "zdjęcie panienki zrobione dziewięć dni po jej śmierci" nie ma racji bytu - jeśli rzekomo umarły wygląda jak żywy, to patrz punkt 10.
9. Pogwałcenie obyczajów - ludzie z epoki mieli swój death code, który wynikał z szacunku do zmarłych. Nie użyliby np. drutów do upozowania ciała, nie mówiąc o jego okaleczeniu. Tak więc na przykład zdjęcie z prawej (kobieta w czerni plus uschłe badyle) jest współczesne, stylizowane na post portem, a wiktoranie słyszący o zaszyciu ust zmarłemu zapewne popukaliby się w czoło.
Trzeba też pamiętać, że sto lat temu śmierć nie była tabu, stąd ówcześni autorzy zdjęcia oraz rodzina zmarłego nie widzieli problemu w tym, żeby fotografować zmarłego w odpowiedniej otoczce "jak przystało", czyli w trumnie, na łożu śmierci wśród kwiatów itd.
10. Jeśli wyglądają na żywych, są żywi - bardzo sensacyjne są zdjęcia podpisane "umarły, a wygląda jak żywy, ależ ci wiktorianie byli popieprzeni". Jak pisze autor bloga Dead People Can't Stand, nasi pradziadowie nie byli cudotwórcami - nie potrafili sprawić, że umarły wygląda jak żywy, bo niby jakim cudem. Stąd jeśli osoby na zdjęciu wyglądają "jak żywe" to po prostu takie są - nie ma co się doszukiwać drugiego dna, nieprawdaż.
Wskazówki pozwalające zidentyfikować punkt dziesiąty: osoba na zdjęciu ma uniesioną głowę, swobodną (i przede wszystkim stojącą) pozę, patrzy wprost w obiektyw aparatu bądź ma spojrzenie skupione na jakimś obiekcie, i tym podobne.
Te dzieci patrzą w jeden pukt poza planem
Niektóre strony podają, że kobieta po lewej nie żyje, ale gdyby tak było, nie
mogłaby utrzymać tej pozycji, nawet podtrzymywana przez dziewczynę po prawej.
To bardzo piękne i romantyczne zdjęcie, w którym nie ma nic szokującego.
Te dziewczynki patrzą śmiało w obiektyw.
Mimo to nienaturalna (zrelaksowana) pozycja
ich dłoni pozwoliła otagować to zdjęcie
powszechnie jako post mortem.
Mimo to nienaturalna (zrelaksowana) pozycja
ich dłoni pozwoliła otagować to zdjęcie
powszechnie jako post mortem.
Prawda, że sukienki dziewcząt na tym zdjęciu są absolutnie przecudowne?
A propos: drogie gotki, zdajecie sobie sprawę, że jeśli chcecie być tru victorian gothic, powinnyście bezwzględnie nosić swoje gorsety POD ubraniem? Eksponowanie ich to jak noszenie stanika na bluzce, "bo przecież jest taki ładny". Ale mówię to oczywiście z przymrużeniem oka, stylizacje neowiktoriańskie mają swoje prawa, zbyt kochamy piękne gorsety, żeby je chować.
Prawda, że temat jest inspirujący? Wszystko, co znajduje się w Internecie, trzeba - niestety - weryfikować krytycznie.
Właściwie to jest mi trochę smutno, że Pan Strażak (http://ken_ashford.typepad.com/.a/6a00d834515b2069e20120a57cbaf3970c-pi) i inne żywo wyglądające nieboszczyki jednak nie są nieboszczykami :c Czar trochę pryska, kiedy się okazuje, że XIX-wieczni ludzie wcale nie starali się desperacko upozorować martwych na żywych.
OdpowiedzUsuńPamiętam temat ze starego bloga i rzeczywiście zdjęcia bywają szokujące, gdy ktoś podpisze, iż to martwy model. Nie zaskakuje mnie natomiast oszustwo wielu takich fotografii. W każdej dziedzinie człowiek potrafi pozorować coś, czym nie jest.
OdpowiedzUsuńDoskonała znajomość optyki oraz chemii, która wtedy służyła fotografii jak dziś photoshop pozwalała właśnie na m.in, takie sztuczki jak, te które opisałaś. A nawet więcej, bo można było tworzyć takie zdjęcia ludzi że po wywołaniu wyglądały jak zdjęcia duchów i potem śmiało oszukiwać ludzi.
OdpowiedzUsuńNie wykluczone, że napiszę na swoim blogu coś o duchach na starych zdjęciach i o tym w jaki sposób je uzyskano. Chyba mnie zainspirowałaś :)
Co dużo gadać - zdjęcia znakomite, zapierające dech, nawet te fejkowe. Sądzę,że gdyby te ustawiane nieco ustawić na samym końcu wrażenie byłoby zupełnie inne, inaczej by się na nie patrzyło.
OdpowiedzUsuńŚwietny, pouczający post.
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie dopisać punkt 11.
"Jeżeli użytkownik e-baya, wystawia na sprzedać 'autentyczną, wiktoriańską fotografię pośmiertną' i określa jej cene na £5... to wiedz, że coś się dzieje ;)
Poza tym stojaki pomagały żywym utrzymać tę samą pozycję przez długi czas, czyż nie?
OdpowiedzUsuńDokładnie tak
UsuńCo za bzdury , interesuje się fotografią post mortem od wielu lat i o tyle ile ciężko jest stwierdzić czy autentycznie dana osoba jest martwa na jakimś zdjęciu , które jest dla sensacji otagowane jako post mortem to stojaki służyły do pionizacji osób zmarłych i jest jak najbardziej możliwe wsadzić nieboszczyka w taki stelaż , z resztą jeżeli nie byłoby możliwe wykonanie zdjęcia bez umieszczenia żywego modela w stojaku dlaczego na wielu zdjęciach grupowych tylko jedna osoba jest wsadzona w stojak i to ta właśnie najmniej wyglądająca na żywą?
OdpowiedzUsuńPot Mortem czy nie - podejrzewam, że wszystkie osoby z powyższych zdjęć dziś już nie żyją :-(
OdpowiedzUsuńZ tym łamaniem kości to już kompletny absurd. Rigor mortis, czyli stężenie pośmiertne pojawia siekilka godzin po zgonie i utrzymuje kilka dni. Chyba, że ktoś długo i ciężko chorował, wtedy może nie wystąpić wcale. Przełamywanie stężenia poeoduje zwiotczenie mięśni, a towarzyszący temu dźwięk to nie lsmanie kości! Po prostu mięśnie "strzelają". Więc tak. Dałoby się wsadzić człowieka w stojak. Poza tym te stojaki były ciężkie, żeliwne i miały pasy, które chowało się pod ubrania.
OdpowiedzUsuńZ tym łamaniem kości to już kompletny absurd. Rigor mortis, czyli stężenie pośmiertne pojawia się kilka godzin po zgonie i utrzymuje kilka dni. Chyba, że ktoś długo i ciężko chorował, wtedy może nie wystąpić wcale. Przełamywanie stężenia powoduje zwiotczenie mięśni, a towarzyszący temu dźwięk to nie łamanie kości! Po prostu mięśnie "strzelają". Więc tak, dałoby się wsadzić człowieka w stojak. Poza tym te stojaki były ciężkie, żeliwne i miały pasy, które chowało się pod ubrania.
OdpowiedzUsuń