Pozwolę sobie donieść, że wedle badań OBOP uczciwość jest jedną z wartości życiowych cenionych przez Polaków najwyżej - obok życia rodzinnego, zawodowego i innych ważnych rzeczy, takich jak religijność i spokój, nomen omen: święty. Uogólnienia dotyczące narodu z jednej strony nie mają większego sensu, z drugiej skłaniają do szczegółowych analiz amatorskich. Trudno powiedzieć, że społeczność jest uczciwa bądź nie jest, ale "klimat ku uczciwości" w jednych krajach panuje wespół ze składem powietrza, a w innych znowu zupełnie nie jest w modzie. Ile się historii naczytałam w prasie publicystycznej - że Amerykanie ściągającego na egzaminie rzucają baribalom na pożarcie (wylizanie?), że Szwedzi już w ogóle nie zamykają na klucz swoich domów czy po pułap wypchanych samochodami garaży i muszą wymyślać drzwi pancerne od nowa, bo zapomnieli jak się je robi - takie rzeczy. Jakiś zespół prowokatorów dziennikarskich gubił ostentacyjnie w kilku europejskich stolicach portfele zawierające euro i czaił się, czy portfele zostaną zwrócone podstawionym właścicielom. Eksperyment zrobili też w Warszawie; Polska w tym rankingu była co prawda w ogonie, ale nie tak całkiem na końcu (dziennikarze stracili większość euro, ale nie wszystkie).
Nie wiem, czy te baśnie, klechdy i gawędy o innych krajach to prawda, mam w tym względzie mikre doświadczenie, ale Polska różne ma twarze. Do podjęcia tematu skłonił mnie wyhaczony ostatnio nius zaprezentowany przez autorów bloga o Gruzji, którzy twierdzą, że Katarzyna Pakosińska, która jest dobrą, myślę, artystką kabaretową, z wykształcenia polonistką i ostatnio też autorką, zamieściła w swojej najnowszej i jedynej jak dotąd książce (podróżniczo-wspomnieniowej) spore fragmenty owego bloga gruzińskofilskiego i zapomniała podać źródło. Potem okazało się, że bezźródłowe kopie i wkleje dotyczyły też innych książek (np. kucharskich) oraz serwisów internetowych, w tym Wikipedii. WIKIPEDII! Cała ta wycinanka została wydana w jednym tomie na przeszło dwustu stronach, pod wspólnym tytułem i jednym autorskim nazwiskiem, a całości patronował duch święty przeżyć osobistych. Te jednak okazały się osobiste w bardzo nikłym stopniu.
Artyści kabaretowi i poloniści w jednej osobie nie są zapewne reprezentatywnym podzbiorem społeczeństwa, ale coś jest na rzeczy. To się po prostu...dzieje. W necie działa na przykład cały przemysł pisania prac licencjackich i magisterskich, a nawet doktorskich - co więcej, nie jest to tak całkiem nielegalne. Chodzi o to, że autorzy takiego "opracowania" muszą iść w zaparte, że chodzi o "wzór" i że nie jest ich problemem, że ktoś się pod takim "wzorem" podpisze i przedstawi go na obronie - oni po prostu zakładają, że ktoś chce kupić opracowanie tematu swojej pracy, żeby zobaczyć, jak-by-to-mogło-wyglądać-gdyby-coś, a potem napisze coś własnego, gdy już będzie mądrzejszy w cudze doświadczenie i ubraną w twardy tekst teorię. Zarabiają w ten sposób przede wszystkim ludzie, którzy sami już wykształcenie zdobyli i często pracują na uczelni, uprzejmie ogłaszając się na forach i zapewniając o terminowości i solidności. Szczerze mnie to oburza.
A ściąganie na egzaminach uznawane jest za dowód sprytu i typowy sposób zaliczenia sesji - uczenie się to sposób awaryjny. To mnie też szczerze oburza. Oraz to, że Polacy sami o polskiej edukacji mają jak najgorsze zdanie. Mówią: 'kiedyś mieć magistra coś znaczyło. Teraz nic nie znaczy.' Za przyzwoleniem wszystkich zainteresowanych stron, moi drodzy! Etyka to takie długie i trudne słowo...
Ja kiedyś zgubiłam dopiero co kupioną koszulkę w dużym centrum handlowym w Katowicach. Ogłosiłam się gdzie trzeba, ale nie odzyskałam. Nawet mnie to nie zdziwiło. Nie nastawiałam się.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o ściąganie...Odkąd prawie każdy ma smartfotna/ajfona z ciągłym dostępem do Internetu, powstał kolejny poziom ściągania. Uczniowie po prostu wpisują temat wypracowania w google i przepisują czyjeś prace. Któregoś razu pani profesor się zorientowała i miała zamiar wnieść sprawę do sądu, jednak coś lub ktoś nakłoniło ją do zmienienia zdania. Oczywiście, to nauczycielka okazała się- w opinii ogółu- być okropna, nie idiota, który splagiatował czyjąś pracę.
Co najsmutniejsze, takie osoby mają najlepsze średnie w szkole, są uważane za prymusów, nagradzane stypendiami. A potem idą na studia, zdobywają tytuł, idą do pracy. A kraj upada.
Uczciwość i u mnie jest w cenie. Polacy plasują się w ogonie tego sondażu. Nie czuję się bezpiecznie na ulicy czy w pracy, kiedy pracują ze mną osoby zupełnie mi nieznane. Nie ma dnia, by nie podchodził do mnie jakiś klient z pytaniem, czy ktoś nie zwrócił do nas portfela, bo wyszedł już bez... Kieszonkowcy lubią tłumne miejsce.
OdpowiedzUsuńBędąc w Grecji, zaskoczyło mnie, że Grecy zostawiają otwarte samochody, ba! kluczyki w stacyjce!! Poszła też fama, że kradzieże zdarzają się wyłącznie w sezonie turystyczny, "jak Polaki i Ruskie przyjeżdżają".
Bardzo ciekawy blog. Śledzę go już od jakiegoś czasu. Sama prowadzę bloga, jednak nie mam jeszcze doświadczenia. Niemniej zapraszam:
OdpowiedzUsuńniespokojne-zycie-gotki.blogspot.com
Też nie znoszę kiedy ktoś ściąga czy na sprawdzianie czy przepisuje wypracowanie żywcem z internetu. Bardzo mnie to irytuje, ponieważ ci co się naprawdę starają i są uczciwi mają niższe wynagrodzenie od tych co ściągają. Mam w klasie koleżankę prymuskę, czyli oczywiście co roku średnia powyżej 5.00 świadectwo z czerwonym paskiem, dyplomy itp. Dziewczyna ma zamiar iść na medycynę. Pamiętam, kiedyś bardzo dobrze widziałam (ponieważ siedziała przede mną) jak podczas sprawdzianu z chemii ściągała z otwartego na ławce zeszytu. Zastanawiałam się jakim cudem nauczycielka tego nie zauważyła. Ale mimo to nie odezwałam się, ponieważ stwierdziłam że przejedzie się z tym w przyszłości być może na maturze albo na studiach.
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń