Od przysłowiowego zawsze uważam, że zaadaptowanie folku do muzyki alternatywnej było genialnym pomysłem w historii człowieczeństwa jako takiego. Rzecz jasna adaptować owe można na różne sposoby, ale moim zdaniem prawie każdy brzmi wprost ślicznie, dynamika i instrumentarium metalu (różne rodzaje) czy (punk) rocka i folku wspaniale się uzupełniają - no wiecie, jak coś jest dobre, to będzie wprost przepyszne z sosem czosnkowym albo chili.
Corvus Corax wydał w zeszłym roku nową płytę Gimlie, chcę ją polecić bo jest zaskakująco bardzo fajna, w dużej mierze rytualnie fajna. Podoba mi się ewolucja Corvus Corax, jest zupełnie w moim guście. Moje pierwsze spotkanie z tą niemiecką, objeżoną tradycyjnymi instrumentami grupą było zupełnie nieudane, bo zaczęło się od płyty Tanzwut, jedynego o ile się orientuję projektu elektronicznego pod tym szyldem. Wiele nie pamiętam, poza ogólnym wrażeniem że było to po prostu straszne, jak złamanie z przemieszczeniem (choć amatorzy muyki elektronicznej pewnie zawyrokowaliby co innego). Z kolei starsze płyty Corvus Corax z chórami trochę mnie nudzą, mimo że obiektywnie są okej, a najnowsze są już świetne - jak to miło, gdy coś jest świetne jednocześnie będąc najnowszym, prawda, że często jest zupełnie na odwrót.
CC przypomniał mojej osobie o sobie (przepraszam za tę frazę, ale nie mogłam się zdecydować czy napisać "mi" czy "mnie", ma ktoś pomysł co byłoby lepsze?) występując na Castle Party w zeszłym roku jako główna gwiazda jednego z wieczorów - był to ewidentnie dobry wybór bynajmniej nie wyłącznie ze względu na staż grupy (dwadzieścia pięć lat!). Zespół brzmiał jeszcze lepiej niż na płytach, co zawsze świadczy o artyście że się mu nie podskoczy, a niektóre melancholijne nieco utwory okazały się prawdziwymi hymnami koncertowymi, na przykład Havfrue z płyty Sverker (na koncercie mówili, że to duńska piosenka tradycyjna, ale jakoś nie mogę nic na ten temat znaleźć):
a czego więcej oczekiwać od występów na żywo jeśli nie świetnego przygotowania A TAKŻE nowej jakości w stosunku do nagrań studyjnych. Do tego było na co popatrzeć. To znaczy męska część publiczności mogła sobie popatrzeć na starodawne instrumenty, ładne były, a płeć przeciwna czuła się jak w pudełku czekoladek z różnych przyczyn (każda przyczyna stała w innym kącie sceny i grała na czymś innym, do tego nierzadko topless, hmm).
Gimlie naprawdę warto posłuchać, jest chyba jeszcze lepsza niż Sverker - właśnie jestem w trakcie wieloczynnikowej analizy w tym temacie.
"CC przypomniał mojej osobie o sobie (przepraszam za tę frazę, ale nie mogłam się zdecydować czy napisać "mi" czy "mnie", ma ktoś pomysł co byłoby lepsze?)"
OdpowiedzUsuń"Mi", chyba że chcesz bardzo podkreślić, że to tobie (a nie komuś innemu) o sobie przypomniał - wtedy może być "mnie". Na początku zdania zawsze "mnie", ja jako redaktor osobiście nie przepadam, jeśli "mnie" jest w innym miejscu w zdaniu, bo jest nacechowane (pada na nie akcent zdaniowy). "Mi" wydaje mi się naturalniejsze i neutralne, ale w moim zawodzie to do autora należy ostateczna decyzja :)
Tu opinia mojego ulubionego językoznawcy: http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=5375
(Przepraszam, że nie odnoszę się do wpisu jako takiego, ale zupełnie nie mój klimat. I cieszę się, że piszesz częściej; jakkolwiek głupio to zabrzmi - tęskniłam.)
Pozdrawiam, jane_the_ripper
Świetna porada, do tego zupełnie darmowa i od dawnej znajomej :) Prowadzisz jeszcze blog? Wpisałam Twój nick w google ale wyskoczyły mi tylko seryjne morderczynie.
UsuńNie podpisuję się jane_the_ripper chyba od 2008 roku, a nick zmieniam raz na kilka lat (ale jakbym się podpisała obecnym, nie skojarzyłabyś, kto ja zacz). Nie mam już swojego stałego miejsca w sieci, zakładam blogi (teraz prowadzę językoznawczy), kasuję, próbuję nowych rzeczy (twitter), ale nigdzie nie zagrzewam długo miejsca. Mam naturę spalacza mostów, bo "jaka ja byłam głupia/niedojrzała, ależ źle pisałam" itd., mania prześladowcza też nie pomaga w budowaniu spójnego "ja" w sieci.
UsuńPozdrawiam, jane_the_ripper
Od dawna pasjonują mnie takie mieszanki. Folk - kiedyś nie do pomyślenia w moim repertuarze - dziś znakomicie komponuje się z gitarą i perkusją.
OdpowiedzUsuńSłucham i mam dreszcz, to takie ze starej epoki jakby... wspaniałe. Można się w tym zasłuchać. To jest właśnie taka muzyka, jaką ładujesz sobie do słuchawek, kiedy wsiadasz na konia i lecisz przez łąkę. Tylko to sobie wyobraź...
Uwielbiam Corvus Corax. W zeszłym roku, w Bolkowie udało mi się napić miodu z ich rogu. Nie mam pojęcia, ile tam i jakich bakterii, ale wciąż żyję i jestem szczęśliwa:D
OdpowiedzUsuńNam z dziewczynami udało się wyprzytulać muzyków pod pretekstem robienia zdjęć :)
Usuń