niedziela, 17 listopada 2013

Taka młoda, a już terapeuta

Gambol ma za sobą pierwszy seans felinoterapii (nie do końca z własnej inicjatywy).

Felinoterapia = leczenie kotem. Chociaż koty nie mają właściwości bakteriobójczych, a niekiedy mogą mieć działanie wręcz przeciwne (bakterio...twórcze. Cóż), stosowane są od wieków jako uniwersalne kompresy w medycynie naturalnej. Kompres taki ma liczne zalety, m.in. nie trzeba go podgrzewać, bo podgrzewa się samoistnie, posiada automyjkę i walory dekoracyjne. Minus taki, że wcześnie wstaje.

To był wstęp teoretyczny. Przechodząc do praktyki klinicznej: Gambol była w rentgenie (sprawy zawodowe) i miała przyjemność podjąć się terapii małego pacjenta, który miał złamaną kość strzałkową (a może promieniową?). W praktyce terapeuty potrzebna jest intuicja. Gambol, poddawszy sytuację szybkiej ocenie, przełączyła się na tryb "lecznicze wibracje" (czy mruczenie może leczyć złamane kości? To wiedzą tylko koty i amerykańscy naukowcy) do tego stopnia absorbując uwagę pacjenta (lat siedem lub osiem) że ten nie tylko przestał rozpaczać nad swoim tragicznym położeniem, ale wręcz zapomniał, że kotka powinien głaskać ZDROWĄ ręką.

Tak czy inaczej Gambol jest utalentowanym terapeutą, choć jeszcze bez licencji. Trzeba pamiętać jednak, że papierologia nie jest najważniejsza przy prawdziwym powołaniu. Doktor Judym itd.

Gambol w swoim gabinecie (wciąż w trakcie urządzania)


2 komentarze:

  1. Najładniejszy terapeuta, jakiego widziałam. (;

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, tak, leczenie kotem stosuję osobiście, posiadam miauczące lekarstwo od dwunastu lat i nikomu nie pożyczam XD

    OdpowiedzUsuń