sobota, 8 marca 2014

Death cafe

"W Death Cafe ludzie, często sobie obcy, spotykają się żeby zjeść ciasto, wypić herbatę i podyskutować o śmierci. Death Cafe to dyskusja w grupie o ukierunkowanej na śmierć tematyce bez odgórnego narzucania jej przebiegu, celów czy szczegółowych tematów. Chodzi przede wszystkim o dyskusję, nie o pomoc w żałobie czy doradztwo.
Prowadzenie kawiarni pod szyldem Death Cafe funkcjonuje na zasadzie non-profit. Rozmowa nie musi prowadzić do jakichkolwiek wniosków. Zawsze serwujemy napoje orzeźwiające oraz ciasto!"
Prawda, że niegłupie. Teraz ludzie praktycznie nie potrafią rozmawiać o śmierci, przynajmniej o śmierci własnej i najbliższych sobie osób - bo śmierć jakichś mniej lub bardziej odległych anonimów to temat wcale atrakcyjny. Dlatego ludzie przeżywający żałobę mają problem podwójny, lub nawet potrójny: po pierwsze doświadczają straty, po drugie muszą znosić katusze współskrępowania wobec znajomych, którzy zupełnie nie potrafią odnieść się do tematu, i niekiedy wolą nawet zerwać znajomość niż skonfrontować się z kimś w podobnej sytuacji - to podobno częste zwłaszcza w przypadku żałoby po dzieciach. Po trzecie, ze względu na punkt drugi, opłakujący kogoś bliskiego nie mogą doczekać się znikąd pomocy, rozmowy czy skutecznego pocieszenia (bo znajomi znikają albo nie wiedzą, co robić). Nie można też wspomnieć o śmierci w towarzystwie, bo wszyscy robią wielkie oczy i wyliczają ci brakujące lata do średniej długości życia w twojej grupie demograficznej, a jednocześnie w myślach zastanawiają się, czy nie planujesz samobójstwa i czy by już nie pisać anonimowego posta na forum psychiatra.pl.

Taki stan rzeczy przeszkadzał pewnym Amerykanom w średnim wieku, którzy postanowili coś z tym zrobić i trzy lata temu otworzyli pierwszą Death Cafe. Do tej pory powstało ponad sześćset takich kawarnio-grup dyskusyjnych. Na spotkaniach dodatkową atrakcją są ciasta i ciasteczka dekorowane tematycznie: w nagrobki i kościotrupki. Istnieje też strona internetowa, na której można wymienić się opiniami, poczytać felietony i przejrzeć dział "Death art" a także przesłać coś własnego, byle mieściło się w temacie. Myślę, że to bardzo ciekawa idea, która zresztą rzeczywiście wypełnia jakąś socjologiczną lukę. Temat jest naturalny, a traktowany jak zboczenie.

Albo: dzieci. Nie wiedzieć czemu największą sensację i oburzenie budzą zabawki, które w jakiś sposób do śmierci nawiązują - było parę takich serii, obecnie najsłynniejsze są chyba lalki Monster High inspirowane popkulturą grozy; jest lalka-ożywieniec, lalka-upiór, lalka-mumia i inne, w tym lalka-wampir której można dokupić gadżet: trumnę. No i co z tego. A ludzie po prostu sikają po nogach, jak usłyszą, że dziecko ma bawić się lalką z trumną, a najśmieszniejsze jest to, że nie potrafią powiedzieć, co im w tym przeszkadza. Mówią co najwyżej, że to głupie zabawki, ale jakoś stos innych zabawek o znikomej wartości edukacyjnej nie jest niczyją solą w oku. A edukacja (czy też jej brak) to tylko pretekst, bo najważniejsze jest udawanie, że temat nie istnieje. Dzi-wne.

Ze strony deathcafe.com

4 komentarze:

  1. Uważam, że każdy powinien mieć prawo wyboru, tak jak dorosły, który wybiera taką kawiarnię, jak i dziecko, które chce mieć swoją wampirzycę i trumnę. Są teraz takie czasy w naszym kraju, stricte bezinwazyjne, problemy dotykają spraw, które nie przewyższają tych, z przeszłości, w sensie ekonomicznym na przykład. Na tej podstawie stwierdzam, że ludzie nie mają nad czym myśleć i doszukują się problemów choćby w nowych zabawkach dla dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  2. W którymś z ostatnich numerów "Newsweeka" był bardzo ciekawy i trafiający w temat artykuł o eutanazji dzieci nieuleczalnie chorych. Szczególnie zapadł mi w pamięć jeden fragment, dotyczący matki, która po śmierci dziecka została wolontariuszką w hospicjum, a następnie wydała książkę zawierającą hospicyjne obrazki, które uznała na godne podzielenia się nimi ze światem. Między innymi pokazujące, jak dziwnie zachowują się ludzie odwiedzający swoich bliskich w hospicjach, że wolą dyskutować o wartości odżywczej i prozdrowotnej jogurtu, który ze sobą przywieźli, niż na ten przykład o obawach umierającego czy o tym, jak wyobraża sobie swój pogrzeb i jak chciałby, żeby wyglądał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, można go przeczytać w całości tutaj - http://polska.newsweek.pl/dziecko-i-smierc-cmentarz-z-widokiem-na-morze,artykuly,281086,1.html

      Usuń
  3. Jeśli chodzi o kwestię dlaczego nie rozmawiamy o śmierci i unikamy tej tematyki to sprawa wydaje się prosta: kłóci się to ze współczesną mentalnością i sposobem bycia. Śmierć, jakkolwiek by jej nie przedstawiać, zawsze będzie się kojarzyła z czymś przygnębiającym, dramatycznym i posępnym, a do tego stanowi koniec naszego doczesnego życia, więc automatycznie skłania do pewnych podsumowań i rozliczeń. Obecnie promowany model szczęścia wcale nie pomaga w oswojeniu zjawiska przemijania. Nie wiem czy nawet Ty w któreś notce o tym nie wspominałaś. Teraz na czasie jest młodość, witalność, wigor, zdrowie i wszystko co się z tym wiąże - mało kogo interesuje jak to jest być chorym, niedołężnym czy zwyczajnie starym.
    To pewnie też zasługa tego, że na co dzień nie mamy za bardzo do czynienia ze śmiercią bezpośrednio. Wszystko odbywa się po cichu, jakoś z boku, często sterylnie i w rękawiczkach. Ci, którzy mają umrzeć najlepiej żeby odeszli zwracając na siebie jak najmniej uwagi i nie bruździli tym, co chcą być szczęśliwi i czerpać z życia garściami. To nie Średniowiecze z wszechobecnymi wojnami, zarazami, marną opieką zdrowotną i średnią długością życia krótszą o połowę niż obecnie.
    Nie mówiąc już o tym, że młoda osoba zainteresowana tą tematyką uchodzi za co najmniej dziwną ;)

    OdpowiedzUsuń