Czując pierwsze chłody na ogonie (zamplifikowane, ostatecznie dużo podróżuję o wampirzej godzinie piątej nad ranem) przejrzałam ofertę jesiennych płaszczy dostępnych w tzw. zwykłych sklepach internetowych w-których-wszyscy-kupują. Wspaniały przekrój poglądowy przez współczesne konfekcyjne obiekty pożądania.
Dochodzę do wniosku, że płaszcze sprzedawane obecnie można podzielić na dwie kategorie:
a) opisane jako tak zwana "klasyczna elegancja", wyglądające jak kostiumy filmowe do roli ubogiej nauczycielki z zapadłej rosyjskiej GUBERNI, oraz
b) "dresowa wygoda", czyli wyciągnięte szlafroki, którymi należy się owinąć, umiejętnie akcentując dekolt, żeby wyglądać jak rozflirtowany kloszard.
Wszystko szare jak designerska studzienka ściekowa i to nieraz za grubą kasę. I tyle, zero wyboru! Gdy w olbrzymim, międzynarodowym serwisie z ciuchami włączyłam filtr "fioletowy" w sekcji płaszczy, wyświetliły mi się cztery sztuki, z czego trzy w kolorze buraka. Ciekawe jest to, że niewiele się zmieniło od mody wojennej, no ale wtedy ludzie mieli usprawiedliwienie (trudno znaleźć lepsze uzasadnienie dla nieatrakcyjnego ubioru niż nazistowska inwazja) a i tak ubierali się bardziej elegancko i starannie! Szykownie, jak to mówili. Jestem głęboko rozczarowanym człowiekiem. Dodaję też nowy punkt do mojej listy najbrzydszych tworów mody wciskanych na co drugim ciuchu: wstawki z ekoskóry. Płaszczy też nie ominęły. Ohyyyda.
Wszystko szare jak designerska studzienka ściekowa i to nieraz za grubą kasę. I tyle, zero wyboru! Gdy w olbrzymim, międzynarodowym serwisie z ciuchami włączyłam filtr "fioletowy" w sekcji płaszczy, wyświetliły mi się cztery sztuki, z czego trzy w kolorze buraka. Ciekawe jest to, że niewiele się zmieniło od mody wojennej, no ale wtedy ludzie mieli usprawiedliwienie (trudno znaleźć lepsze uzasadnienie dla nieatrakcyjnego ubioru niż nazistowska inwazja) a i tak ubierali się bardziej elegancko i starannie! Szykownie, jak to mówili. Jestem głęboko rozczarowanym człowiekiem. Dodaję też nowy punkt do mojej listy najbrzydszych tworów mody wciskanych na co drugim ciuchu: wstawki z ekoskóry. Płaszczy też nie ominęły. Ohyyyda.
Dużo czytam o pchłach. Autopresja psychiczna. Śpię pod kocem chcąc odespać przedświtową aktywność przydrożnego upiora i śni mi się, że skacze po mnie stado usposobionych kąśliwie owadów. Myślę, że to HIPCHŁOCHONDRIA. A koc to PCHLACEBO (no dobra, właściwie nocebo).
Jak pozbyć się pcheł, instruktaż w tworzących logiczną całość krokach (kolejność ma znaczenie i nie można nic pomylić):
1. wykąpać kota (jeśli to fizycznie możliwe - trzeba przeprowadzić test punktowy z kotem i wodą. Jeszcze nieopisane, ale powszechnie znane z praktyki prawo fizyczne mówi, że koty i woda odpychają się siłami o identycznym kierunku ale przeciwnych zwrotach. Z doświadczenia wiem, że zwierzęta te wolą być spłukiwane prysznicem niż zanurzane w czymkolwiek. Miski odpadają, koty lubią siedzieć tylko w suchych miskach, wypełnionych wodą pasjami nienawidzą)
2. spryskać kota hojnie specjalistycznym środkiem bezwzględnym dla pcheł. Trzeba się upewnić, z opisu na opakowaniu, czy środek rzeczywiście jest bezwzględny. Nie można zadowalać się niebewzględnymi PÓŁśrodkami.
3. wrzucić wszystkie koce, kołdry, poduszki i inne miękkie i przytulne dla pcheł rzeczy do pralki (czy wystarczy pchły utopić, czy dla pewności trzeba też podkręcić temperaturę, np. do 60 stopni?)
4. odkurzyć wszystko, co istnieje, nie wyłączając miejsc, do których człowiek normalnie się nie zbliża, intuicyjnie i zupełnie słusznie spodziewając się poważnego zagrożenia biologicznego.
5. ponownie spryskać kota preparatem bewzględnym dla pcheł.
6. rozwiesić pranie pełne pchlich zwłok.
7. usiąść i starać się nie myśleć o pchłach.
8. na noc włączyć raid elektryczny (weci mówią, że działa na pchły).
Weci mówią również, że pchły kocie gryzą ludzi!! Chociaż ludzie nie są dla pcheł delikatesem. Wierzę, że weci wiedzą, co mówią, na pewno nie raz zostali bezczelnie obgryzieni.